Planty – podzielone na rewiry

Na sukces „przechadzek”, czyli pierwszego publicznego parku w mieście, nie trzeba było długo czekać. Planty szybko stały się kolejnym, po Rynku, salonem Krakowa. Tym bardziej, że od początku zakładano ich „demokratyczny” charakter, a więc były swobodnie dostępne dla przedstawicieli wszystkich warstw społeczeństwa. Co w tamtych czasach nie musiało być oczywiste…

Dostępne dla wszystkich

Miejsc dla „dobrego towarzystwa” nie brakowało i wcześniej – choćby licznych rozrywkowych ogrodów prywatnych. Podobnie jak i przestrzeni dla nizin społecznych – podejrzanych spelunek zawsze było ci u nas dostatek. Planty były natomiast przestrzenią, gdzie te dwa, odległe na co dzień światy, mogły się spotkać i nawzajem się sobie nieco poprzyglądać. A nawet spocząć na ławce. Oczywiście – nie obok siebie, ale jednak w pobliżu. Wprawdzie „ludzie podłej kondycji” oraz „wyrobnicy, pijacy i źle odziani” byli żwawo przeganiani przez czujnych strażników plantowych. Generalnie jednak, co do zasady, wszystko było zgodne z najnowszymi europejskimi trendami I połowy XIX wieku. „Wszystkim stanom używać tu wolno świeżego powietrza” – jak notowali współcześni, co jest dowodem, iż nie było to dotąd powszechnym obyczajem.

„Rewiry” na Plantach

Prawnicy, sędziowie, klerycy, studenci, wojskowi i żydzi.

Z biegiem czasu Planty zaczęły dzielić się na „rewiry”. Określone grupy społeczne zaczęły zwyczajowo gromadzić się w wybranych rejonach parku. Najczęściej z jakiegoś powodu sobie bliskich. I tak w okolicach Wawelu byli to prawnicy i sędziowie (ze względu na sąsiedztwo ówczesnego kompleksu sądowo-więziennego przy Grodzkiej, Senackiej i Kanoniczej). Później dołączyli do nich klerycy (i kler w ogóle), krążący między katedrą, seminarium i kurią przy Franciszkańskiej – są oni zresztą stałym elementem tego odcinka Plant do dziś. Rejon Jagiellońskiej i św. Anny przejęły we władanie „sfery uniwersyteckie”, osobliwie studenci i studentki, ale profesura czasem też. Planty wzdłuż ulicy św. Gertrudy były domeną wojskowych (komendantura Twierdzy Kraków na Stradomiu, koszary na Wawelu), później coraz odważniej zaczęli pokazywać się tam kazimierscy Żydzi. Gdy w międzywojniu „zdemilitaryzowano” ten rejon Krakowa, ówcześni mieszkańcy Kazimierza objęli ów odcinek w swe niepodzielne posiadanie – do tego stopnia, że utarła się nawet nazwa „Planty Żydowskie”.

Bohema, panny z matkami i „towarzystwo”

W okolicach Szewskiej i Szczepańskiej przesiadywała krakowska bohema i w ogóle rozmaite „towarzystwo”. Za dnia eleganckie, po zmroku… kreujące zakrapianą używkami przyszłą legendę Młodej Polski. Do tego plotki, ploteczki, wieści z wielkiego świata. Rewia mody (głównie damskiej), matki spacerujące z córkami na wydaniu. Boy-Żeleński: „te tragiczne pary – matka z córką – obchodzące przez całe lata plantacje, coraz starsze, coraz kwaśniejsze” itd. itp. Nagromadzenie elity na metr kwadratowy było tu znaczące. W większości towarzystwo wzajemnej adoracji, bo przecież i miasto do największych nie należało. Znany wówczas profesor i bywalec salonów, ksiądz Pawlicki, zawsze „trzymał w lecie w ogóle kapelusz w ręku, aby zaoszczędzić sobie trudu ustawicznego zdejmowania go”. Jednym słowem galicyjski krakówek pełną gębą.

Małe dzieci, emeryci i złe towarzystwo

Były też obszary – oczywiście nieformalnie – przeznaczone dla mam i opiekunek z dziećmi oraz te skolonizowane głównie przez emerytów. Zawsze najgorszą renomą cieszył się jednak odcinek Plant pomiędzy Barbakanem, a dworcem kolejowym. I tutaj nic się akurat nie zmieniło. Złodzieje, oszuści, panie „plantówki” (określenie „ty planciaro!” uchodziło niegdyś za potwarz) oraz najzwyklejsze hultajstwo, były zmorą tej okolicy praktycznie od zawsze. Dziś jest w zasadzie podobnie – w tej części Plant wciąż najłatwiej być zaczepionym „o piątaka”. Nawet w dobie PRL-u sąsiedztwo Barbakanu było – o ile mi wiadomo – punktem spotkań krakowskich narkomanów. Ale skoro mamy salon miasta i to „demokratyczny”, to naturalną kolei rzeczą jest, że obserwujemy na Plantach przekrój całego społeczeństwa. Chociaż urządzanie sobie stałej noclegowni na ławkach, to już chyba lekka przesada. Gdzie są plantowi??

Skąd nazwa Planty?

Czy nazwa Planty pochodzi od angielskiego „plants”?

I jeszcze słówko o samej nazwie „Planty”. Zapoznający się dopiero z naszym miastem anglojęzyczni turyści mają prostą receptę – skoro Planty to park, ich nazwa niezawodnie musi wywodzić się od słowa plants (rośliny). Otóż nie, panie Smith. Były takie czasy, że mowa Szekspira wcale nie była głównym językiem świata. Nie było żadnego powodu, by nazywać krakowski park z angielska. Chociaż mieliśmy kiedyś w Krakowie Ogród Angielski, ale to zupełnie inna historia. A może wskazówką dla nas będzie dawna nazwa tego miejsca, czyli „Plantacje”? Czy sadzono tu na masową skalę jakąś roślinę? Chmiel, tytoń? Oczywiście, że nie.

„Planty” od plantowania

Zarówno Plantacje, jak i ich późniejsze zdrobnienie (Planty), wywodzić należy od słowa „plantować”, które oznacza wyrównywać, zasypywać, niwelować wertepy po dawnym wale i fosie. Podobno przyszłej nazwy parku zaczęli używać prości robotnicy, którzy codziennie przychodzili „na plantunek”. Dla nich była to po prostu nazwa roboty, którą aktualnie wykonywali. Rolnik chodził na rolę, budowlaniec na budowę, a oni na „planty” – i tak przypadkowo powstała nazwa naszego parku!

Komu nie pasowała ta nazwa?

Choć byli i tacy, którym nazwa ta mocno nie pasowała, ale „wbrew wysileniu wysokiej opozycji Planty zostały. Największe ustępstwo, jakie dla logiki zyskano, że nie Plantami, ale Plantacjami – te okalające Kraków przechadzki – zowią” (ostatecznie jak wiemy, wygrały jednak Planty). Sprzeciwów odnośnie nazwy było więcej. Posłużę się opinią Klementyny z Tańskich Hoffmanowej, która ubolewała, że nie nadano parkowi „polskiego nazwiska. Lud prosty przekształcić gotowy to wszystko, czego nie rozumie, Plantami je zowie”. W mniemaniu pani Klementyny pierwszym parkiem, który dostał „w pełni polskie nazwisko”, byłby zapewne…Park Krakowski (nie dożyła niestety jego założenia). Co by dziś powiedziała na Centrum ICE czy Tauron Arenę?

Ciekawy Krakowa Maciej pozdrawia!

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *