Widok na Rynek

Wyspa Tatarska czyli krakowski Alcatraz

W obecnej, wciąż niewesołej sytuacji, problematyczne i niezalecane stały się czynności, które jeszcze nie tak dawno temu były jak najbardziej zalecane i zachwalane. Jakie? A no takie, jak na przykład zwyczajny spacer. W zasadzie poza najbardziej uzasadnionymi przypadkami nie powinniśmy już w ogóle wychodzić z domu. Cóż zrobić. Takie są zalecenia, musimy się do nich stosować…

Abstrahując już od sytuacji ekonomicznej i ogólnie napiętej nieco atmosfery, nakaz siedzenia w domu jest tym bardziej przykry, iż epidemia wybuchła w samym początku wiosny. Słoneczka dogrzewa, jest coraz bardziej zielono, ptaszyna kwili… Może zimą byłoby nam łatwiej zostać w ciepłym domu – ale teraz? Nic jednak nie zrobimy. Trzeba siedzieć i już!

Załóżmy jednak, że wybraliśmy się na przechadzkę. Wyobraźmy sobie pełne ludzi nadwiślańskie bulwary. Rozgadani spacerowicze, śmigający między nimi rowerzyści i rolkarze. Pluszowe smoki wawelskie rodem z Wietnamu, panie w bosmańskich wdziankach oferujące rejsy do Tyńca…

Spacerując bulwarami wiślanymi nie wszyscy zdają sobie sprawę, jak ta część miasta wyglądała przed wiekami. Zatrzymajmy się na przykład w okolicy mostu Grunwaldzkiego. Z jednej strony mamy Wawel, z drugiej kościół na Skałce. W tym rejonie rozdzielały się aż do XIX wieku dwa koryta Wisły. Obecne (tzw. Zakazimierka) płynęło z grubsza tak jak dzisiaj, dawne zaś (tzw. Stara Wisła) podążało mniej więcej szlakiem ulicy Dietla. I właśnie gdzieś tutaj, na rozwidleniu rzek znajdowała się niegdyś wyspa. I to nie byle jaka. Ten kawałek suchego gruntu na rzece zwano bowiem Wyspą Tatarską. Dlaczego właśnie tak? Otóż na tej wyspie przetrzymywano zazwyczaj tatarskich jeńców. Izolowano ich tutaj „dla kary”. Byli oni często wykorzystywani do różnych prac porządkowych w mieście, a najczęściej przy zamku. Ściągano ich więc na suchy ląd, po skończonej pracy jednak wracali z powrotem. Taki „obóz jeniecki” zapewne był dożywotni, zachował się bowiem dokument, z którego wynika, iż urządzono tutaj dla Tatarów jakiś cmentarz. Wyspa ta oczywiście dziś już od dawna nie istnieje, ale jej lokalizacja jest w przybliżeniu znana.. Być może istnienie wyspy było zjawiskiem przejściowym, związanym ze zmiennymi stanami poziomu Wisły. Dziś możemy sobie nad tym podumać, dokarmiając (często niewłaściwie!) nadwiślańskie kaczki i łabędzie. Czy też właściwie powspominać sobie jak to było, gdy się ową ptaszynę dokarmiało…

Miłej niedzieli! I do następnego ?.

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *