Hale Targowe w Krakowie

 Hale Targowe w Krakowie – poskromić żywioł

    Żywiołem, wspomnianym w tytule, będzie handel. Handel, który – jak świat światem – próbuje opanować dla siebie wszelkie, dostępne przestrzenie. A jednocześnie z drugiej strony, rozmaici urzędnicy, próbują administracyjnie jakoś ująć to zjawisko w karby.

    Witamy wszystkich Czytelników po króciutkiej, paromiesięcznej przerwie. Nabrawszy nieco sił i weny twórczej, postaramy się – z mniejszą lub większa regularnością – dalej coś tutaj dla Państwa skrobać. 

    Przechodząc więc ad rem: jak z ulicznym handlem, radzono sobie drzewiej w naszym Krakowie? I nie mamy tu na myśli strażników miejskich, uganiających się po Kleparzu za babinami sprzedającymi na lewo kwiatki i pietruszkę z własnego ogródka. Raczej chodzi o to, czy i jak władze grodu Kraka, nadążały za ogólnoeuropejskim rozwojem wiedzy, poziomu higieny i ogólnymi trendami dotyczącymi ucywilizowani handlu jako takiego. Odpowiedź nie zaskoczy znających tutejsze realia: otóż…nie nadążały wcale. 

Handel uliczny w Krakowie

 Od zarania dziejów, podstawową formą sprzedaży produktów – głównie spożywczych, bo o nich dziś zasadniczo rozmawiamy – był handel uliczny. Na centralnym placu targowym miasta – Rynku Głównym – dostępne były wszelkie możliwe towary, jakie tylko można było sobie zamarzyć. Szczególnie w czasach stołecznej prosperity, oferowano tu przysmaki z najdalszych nieraz i najbardziej egzotycznych zakątków. Zwróćmy wszakże uwagę na jedną rzecz: to wszystko sprzedawane było wprost ze stoisk i kramów ulicznych.

Po co były Sukiennice?

Owszem, na środku Rynku stał potężny gmach, służący jak najbardziej celom handlowym – Sukiennice. Ale co w nim można było nabyć? Poza suknem i wyrobami z sukna (stąd zresztą nazwa tej średniowiecznej galerii z ciuchami), w tutejszej ofercie było jeszcze trochę innych towarów. Łączyła je wszystkie jednak pewna wspólna cecha – otóż zasadniczo nie nadawały się one do spożycia. Tak, pomnik chwały krakowskiego kupiectwa był zbudowany trochę na pokaz, dla przybyszów, kontrahentów z zewnątrz, by było prestiżowo i wygodnie. Do tego sukno było rzeczywiście kosztowną zabawką i musiało być przechowywane w przyzwoitych warunkach.

Handel żywnością

A tak przyziemne sprawy, jak produkty służące zaspokojeniu głodu, znalazły swe miejsce niemal wprost pod gołym niebem. I tak przecież większość z nich, można – a nawet trzeba było – skonsumować w jak najkrótszym terminie. Taka była ich znikoma trwałość. A więc prestiż żaden, zaś nadmiernie rozbudowane zaplecze magazynowe, także było zbędne. Nabiał, ryby, pieczywo, tłuszcze, kasze, sprzedawano w poszczególnych sektorach, na jakie podzielony był ówczesny Rynek. Zakupów dokonywano jednak w zwyczajnych, przeważnie drewnianych budach. Osobno zlokalizowano punkt handlu mięsem i wędlinami – był to nieodległy Mały Rynek. Ale warunki wcale nie były tu lepsze – towar nabywano wprost z drewnianych kramów i jatek, a pod nogami klientów walały się krwiste odpadki. Był więc to istny raj dla wałęsających się bezpańskich psów i kotów, o muchach i innych gadzinach nie wspominając. 

Jak długo tak?

    Taki stan rzeczy nie był jednak charakterystyczny wyłącznie dla średniowiecza i utrzymywał się przez kilkaset lat. Trudno w to uwierzyć, ale produkty spożywcze nabywano pod gołym niebem, w urągających zdrowiu warunkach, jeszcze w XX wieku. I nie dlatego, że ktoś miał taką ochotę – wszak i dziś mamy cieszące się popularnością targowiska. Po prostu nie było innej możliwości. Mały Rynek, Rynek Kleparski, plac Szczepański, Wolnica, były miejscami codziennych sprawunków spożywczych. Tymczasem na szerokim świecie, już dawno rugowano handel – szczególnie wyrobami mięsnymi – z placów i w zamian był on lokowany w wygodnych, murowanych halach targowych. Były to obiekty nie tylko zapewniające jako taki dach nad głową, ale też odpowiednie warunki higieniczne, nowoczesne zaplecze, dostęp do bieżącej wody, elektryczności itp. udogodnienia. Nierzadko hale takie stanowiły okazałe, atrakcyjne wizualnie (neogotyckie, secesyjne) punkty na mapie miasta.

U nas jak zwykle po staremu.

    Tymczasem pod Wawelem, wszystko trwało po staremu, czyli na bakier z higieną. Ale i tu w końcu miarka się przebrała. W magistrackich głowach zrodził się koncept, by w ramach ogólnej poprawy warunków sanitarnych w Krakowie (np. inwestycje w bruki, wodociągi i kanalizację), okiełznać także nieco uliczny handel. Zamierzano stopniowo usuwać sprzedaż wiktuałów z miejskich placów i przy okazji je wizualnie uporządkować. Do walki z niełatwymi realiami codziennych zakupów, wystawiono oręż w postaci projektu pierwszej hali targowej. Na miejsce tego odważnego eksperymentu społecznego, wybrano Plac Szczepański. Wzorem innych miast, planowano wystawić tu obiekt o nowoczesnej konstrukcji i wyposażony we wszelkie ówcześnie dostępne nowinki techniczne. Pomysłom tym, kres położył umiarkowanie dobry stan kasy miejskiej oraz wybuch Wielkiej Wojny (później nazwanej światową, a jeszcze później: pierwszą światową). 

Pierwsza Hala Targowa w Krakowie

    W niełatwym okresie międzywojennym, także niewiele się wydarzyło w tej materii. Pod koniec lat 20., przygotowano wreszcie konkretny plan, zakładający budowę kilku hal targowych, w różnych punktach Krakowa. Miejskich architektów, którzy mieli zaprojektować te obiekty, wysłano na przeszpiegi do miast w Niemczech i Czechosłowacji, by odpowiedzieć sobie na pytanie: jak coś takiego właściwie jest zrobione? Długo jednak nie działo się nic. Musiało upłynąć jeszcze kilka lat, i ponowny objazd “szpiegowski” (tym razem po kraju), by w 1938 roku, wreszcie przystąpić do budowy pierwszej hali targowej: na Grzegórzkach, a więc w pobliżu miejskiej rzeźni. Władze miasta traktowały tą inwestycję bardzo serio. “Wszystkomający” obiekt zamierzano wyposażyć w najnowocześniejsze, dostępne wówczas rozwiązania. Całą sprawą żywo interesowała się też lokalna prasa. Budowlańcom nie było dane jednak zakończyć prac w spokoju; w międzyczasie wybuchła wojna (tym razem druga światowa), a gmach ukończono już pod nadzorem władz niemieckich. 

Wyjątkowe otwarcie nowej hali

    Uroczyste otwarcie hali, w obfitej oprawie propagandowej, miało miejsce 17 sierpnia 1940 r. Tak się składa, że dokładnie w tym samym czasie, na Rynku przeprowadzano demontaż “Adasia”. Zapewne nie był to zbieg okoliczności. Z jednej strony wprawdzie, nowi władcy Krakowa nie musieli się przed nikim i z niczego tłumaczyć, z drugiej jednak, był to – zapewne nawet dla nich –  ewidentny akt barbarzyństwa. Tym bardziej, że mówimy tu o początkowej, stosunkowo “łagodniejszej” jeszcze fazie okupacji. Na wszelkich wypadek, tłumy mieszkańców spędzono więc na Grzegórzki, by na Rynku gapiów było mniej. Ostatecznie hala przetrwała zarówno okupację, jak i zmiany ustrojów – stoi do dziś i wciąż pełni funkcję handlową. Pozostała jednak samotnym rodzynkiem –  z całej serii planowanych tego typu budynków, zrealizowano wyłącznie tą jedyną. 

Była starsza hala targowa, ale w Podgórzu

    Nie od rzeczy będzie tu wspomnieć, że dużo wcześniej niż Kraków, swojej hali targowej dorobiło się dynamiczne, przemysłowe Podgórze. Zbudowana na początku XX wieku, stała przy skrzyżowaniu zwanym dziś “pod Koroną”. Po przyłączeniu Podgórza do Krakowa, w związku z planowaną budową nowego mostu (dziś – Piłsudskiego) i tym samym znacznym wzmożeniem ruchu w tej okolicy, zamierzano ją zburzyć. W zamian władze miasta zobowiązane były wystawić w pobliżu nową halę. Właśnie jedną z tych kilku, do których przymierzano się jeszcze w latach 20. Hala ta jednak – jak wiemy – nie powstała, zaś starą rozebrano już po wojnie (dziś w jej miejscu stoi parterowy pawilon, w którym ulokowało się kilka przybytków z kuchnią azjatycką). Współcześnie, wyburzoną halę udało się zrekonstruować, choć już tylko w formie makiety, dostępnej dla szerokiej publiki w Muzeum Podgórza. 

    Dzisiejszy klient ma wybór. Czy preferuje zakupy na swoim lokalnym ryneczku, (będącym wreszcie za pan brat z wymogami sanepidu)? Czy może woli buszować po marketach, których protoplastami były właśnie miejskie hale targowe? Sklepy wielkopowierzchniowe odmieniły handel na zawsze. Grzegórzecka hala targowa, na pewno nie jest – i już nie będzie – centralny miejscem zakupów dla krakowian. Choć do tego celu była poniekąd pierwotnie predestynowana. Mimo to, miejsce to przecież jak najbardziej żyje! Choć – przewrotnie – większy ruch generuje chyba, sąsiadujący bezpośrednio z halą…tradycyjny plac targowy. A już najdziksze tłumy, przyciąga tu od dekad, niedzielny targ staroci. I niżej podpisany bywa na nim od czasu do czasu, by poszperać w książkach, z których treści potem próbuje sklecić coś dla Państwa…

Wiedza o Krakowie jest bezcenna. Ale gromadzenie jej i utrzymawanie strony internetowej na której się nią dzielimy kosztuje. Rozwój Ciekawych Krakowa możliwy dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *