Wiek XX w Krakowie? Wychodzimy z założenia, że każdy kto czytuje Ciekawych Krakowa ma przynajmniej blade pojęcie o tym, czym był wiek XX. Dlatego tym razem nie będzie kroniki najważniejszych wydarzeń. Skupimy się na przedstawieniu skali przemian w Krakowie – tak nieprawdopodobnych, że aż ciężko uwierzyć, iż miały one miejsce w ciągu jednego zaledwie stulecia. Od monarchii Franciszka Józefa, przez republiki, okupacje i dyktatury, aż do III RP.
Początek XX wieku w Krakowie
W wiek XX wszedł Kraków jako miasto nieduże, o powierzchni raptem 5,77 km2 – czyli był mniejszy od (ówczesnego) Nowego Sącza. Był za to najgęściej zaludnionym miastem monarchii: blisko 16 tys. osób na km2 (to więcej niż w dzisiejszej Manilii, będącej w światowej czołówce). W granicach administracyjnych mieszkało ok. 90 tys. osób (6-e miejsce w austriackiej części monarchii). Ze względu na kameralny charakter, praktycznie „wszyscy się tu znali” – ot Krakówek. Był też nasz gród ośrodkiem wielonarodowym, znacznie bardziej wieloetnicznym niż dziś. Ok. 30% mieszkańców stanowili Żydzi, Kazimierz był enklawą o egzotycznym, bliskowschodnim charakterze. Oprócz tego byli tu Austriacy, Czesi, Ukraińcy i inni.
Kraków na rubieżach
Administracyjnie (mimo nadętej tytulatury -„Wielkie Księstwo Krakowskie”) był Kraków w zasadzie tylko miastem powiatowym. Nie pełnił też jeszcze funkcji arcybiskupstwa – lecz zwykłej diecezji. Dziś leży na południu kraju, w ówczesnej rzeczywistości, były to zaś północne rubieże Austro-Węgier. Mniej więcej 8 kilometrów od pomnika „Adasia” była już… granica Rosji. Do Niemiec vel Prus też było bliżej niż dziś – 65 km. Gdzieś z godzinkę pociągiem i jesteśmy na przejściu granicznym w Mysłowicach (ówcześnie Myslovitz). By udać się do Warszawy czy Poznania, trzeba było posiadać paszport. Nie był on jednak potrzebny podczas podróży do Wiednia, Pragi, Budapesztu, Triestu czy (co znamienne w dzisiejszym kontekście) do Lwowa. Mówiąc o stolicy, ówcześni krakowianie mieli na myśli właśnie Wiedeń (ewentualnie Lwów jako stolica prowincji z regionalnym parlamentem). Wyjazd nad „nasze morze” oznaczał wypad nad Adriatyk, a nie do Jastarni.
Codzienność w Krakowie na początku XX wieku
Jak wyglądał wtedy Kraków? Rytm miastu nadawał status potężnie ufortyfikowanej twierdzy – fakt ten wpływał mocno na codzienność mieszkańców. Zamiast turystów, na Wawelu panoszyło się wojsko. Gdyby jednak udało nam się tam dostać, ujrzelibyśmy granicę Krakowa. Już na drugim brzegu wiślanego zakola – Dębniki były wiejską gminą… Podgórze także nie było Krakowem. W panoramie miasta dominowały wieże kościołów, a nie kominy elektrociepłowni w Łęgu. Nie było jeszcze Alei Trzech Wieszczów – ich śladem kursowały pociągi. Żaden (przynajmniej w obecnej formie) z dzisiejszych mostów przez Wisłę też jeszcze nie istniał. Nie było galerii handlowych, Rynek Główny służył więc wciąż jeszcze celom, dla których go powołano, czyli handlowi właśnie. Można było tam nabyć warzywa i owoce, mleko, żywy drób, wyroby stolarskie, a nawet… pracownika (słynny „targ służby domowej” obok Adasia). Przy odwachu pełniła służbę straż w mundurach z dwugłowym, habsburskim orłem.
Bez hosteli i z ruchem lewo stronnym
W staromiejskich domach mieszkali normalni ludzie, nie było pijalni wódek, kebabów i hosteli. Zamiast sieciówek – rodzinne firmy rzemieślnicze. Najbogatsi nie budowali się na Woli Justowskiej – tacy Potoccy wciąż mieszkali przy Rynku, Lubomirscy na św. Jana itd. Paradoksalnie, wszystkie szyldy uliczne były pisane w języku polskim – mimo że Polski nie było. A dziś?… W czystej Wiśle można było swobodnie zażywać kąpieli. Kopców było tyle co i dziś – cztery, gdyż zamiast Piłsudskiego, egzystował jeszcze kopiec Esterki. U Czartoryskich wciąż wisiał „Młodzieniec” Rafaela Santi. Na ulicach obowiązywał ruch lewostronny, jednak samochodów było mało, nie istniały więc parkingi, parkomaty, stacje benzynowe. 99% ruchu generowały pojazdy konne. W tym także konne tramwaje. Już w 1901 roku ruszyła pierwsza linia elektryczna, ale cóż z tego, skoro nie istniała jeszcze miejska elektrownia? (Na potrzeby tramwajów, zbudowano więc niedużą, „prywatną”). Po ulicach nie jeździł jeszcze ani jeden autobus.
Telefony? Tak, ale 300 na cały Kraków
W Krakowie było zarejestrowanych gdzieś może około 300 abonentów telefonicznych. Telewizja nie miała ani jednego użytkownika, podobnie radio. Najprawdopodobniej nikt też nie posiadał komputera z dostępem do internetu (nie znalazłem niestety w necie żadnych danych na ten temat). Pomnik Mickiewicza pachniał jeszcze nowością, zaś Teatr Słowackiego nie był wówczas zabytkiem, elementem dziedzictwa, lecz gmachem supernowoczesnym. W Bieńczycach, Kurdwanowie, Prokocimu falowały na wietrze łany zbóż.
Opłaty przy wjeździe do miasta
Wjazdu do Krakowa strzegł system rogatek, przy których pobierano cło – nie można było sobie ot tak, po prostu wjechać do miasta (z towarem na wozie). Wyobrażamy sobie, że dziś ktoś stoi przy granicy miasta, kontroluje nam bagażniki i przepuszcza po uiszczeniu odpowiedniej sumy? Opłaty pobierane przez miasta zlikwidowano dopiero w II RP, ujednolicając system finansowy w całym kraju.
Wiek XX w Krakowie – czego kiedyś nie było?
Nic ówczesnym krakusom nie powiedziałyby nazwy takie jak: AGH, Piwnica pod Baranami, sanktuarium św. Faustyny, Huta Lenina/Sendzimira, Azory, os. Podwawelskie, Tauron Arena, Miasteczko Studenckie, ani plac Bohaterów Getta. Nie wiedzieli by kto to Piłsudski, Hans Frank, Lem, Miłosz, Macharski, Wajda, Szymborska. Nie było Wisły ani Cracovii. Podobnie jak Nowej Huty, „Szkieletora”, „Błękitka”, wieży TV na Krzemionkach i zalewu na Zakrzówku. Na pytanie o „papieża z Krakowa” odesłano by nas do Kobierzyna. A nie, czekaj – nawet szpitala w Kobierzynie jeszcze nie było. Nie istniały żadne Sheratony czy Copernicusy, najzamożniejsi zatrzymywali się w poczciwym Grand Hotelu na Sławkowskiej. Szczytem marzeń o Krakowie przyszłości była budowa nowego ratusza, wielkiego portu nad Wisłą i rozszerzenie granic miasta (z tamtych planów zrealizowano ostatecznie tylko ten ostatni punkt).
Współczesny Kraków
A dziś? Jest Kraków drugą metropolią kraju (327 km2). Rozciągnięty ze wschodu na zachód na odcinku 31 km, a w przeciwnym na 18. Mamy autostradę, lotnisko, budujemy kolej aglomeracyjną, myślimy o metrze. Jest opera, filharmonia, nowoczesne muzea, stadiony i szpitale. Żyje tu około miliona mieszkańców (aglomeracja, studenci, obcokrajowcy) i ich liczba póki co rośnie. Jest Kraków miastem rozpoznawalnym na świecie bardziej, niż sama Polska. Prężnym ośrodkiem turystycznym (przed pandemią – 14 mln odwiedzających rocznie!), miastem o dużym potencjale akademickim. Nie buduje się już secesyjnych kamienic, zdobnych w kute balkoniki – większość z nas mieszka w anonimowych blokowiskach, które gęsto oplotły dookoła stary Kraków.
Do dziś stanowimy z Nową Hutą nie całkiem jeszcze sklejone „dwumiasto”. Zagłada oraz powojenna rewolucja społeczna na zawsze zmieniła strukturę demograficzną. Nie ma już Krakowa arystokratyczno – klerykalno – profesorskiego, a widok Żyda jest dla co poniektórych wręcz zjawiskiem egzotycznym. Jesteśmy liczącym się w skali świata tzw. ośrodkiem „usług dla biznesu” i jednym z czołowych miejsc pielgrzymkowych katolicyzmu. W naszych salach koncertowych grały największe gwiazdy. Organizowaliśmy ŚDM, byliśmy Europejską Stolicą Kultury 2000, mamy swoje miejsce na liście UNESCO.
Nie jesteśmy już zamkniętym miastem fortecznym, w zasadzie przemysłowym też już nie (a jeszcze parę dekad temu, huta była największym zakładem w kraju). Dzięki połączeniom lotniczym i obecności w Unii, mamy świat (a świat ma nas) na wyciągnięcie ręki. Nie zawsze wszystko w Krakowie idzie w dobrym kierunku, ale nie o to w tym momencie chodzi. Chciałem pokazać, jak bardzo wiek XX zmienił Kraków. Tempo przemian nigdy wcześniej nie było tak szybkie, ani tak radykalne. Dobrze, że wciąż trwa Rynek z Wawelem (co wcale nie musiało być takie oczywiste), gra hejnał i sprzedaje się obwarzanki. To chyba jedyne, co pozostało bez zmian.
To był przedostatni odcinek naszego cyklu historycznego. Następny, podsumowujący dzieje Krakowa w XXI wieku, planujemy za jakieś 80 lat. Już teraz zapraszamy!