Pierwsi mieszkańcy Nowej Huty

Ryszard Ochódzki = Ryszard Nowohucki

Kim był Ryszard Nowohucki? Hm… zasadniczo ktoś taki nigdy nie istniał. Postać ta zrodziła się w głowie Stanisława Barei, jako główny bohater jego nowego filmu. Czujny cenzor wyczuł jednak prowokację i zmusił reżysera do korekty nazwiska. Bareja zmienił je więc na (podobnie w sumie brzmiące): Ryszard Ochódzki. Tak powstał bohater „Misia” jednej z najsłynniejszych polskich komedii (oraz jej późniejszych kontynuacji). Ale zaraz – przecież niezupełnie o tym miałem dzisiaj pisać…

Ryszard Ochódzki symbolem Polski Ludowej

Postać Ryszarda Nowohuckiego została zaplanowana jako przykład typowego cwaniaka czasów PRL-u, uwikłanego w partyjne koneksje i korupcyjne układy. Bareja wymyślił go sobie jako nieodrodnego przedstawiciela ówczesnej epoki – stąd zapewne wybór pierwotnego nazwiska. I słusznie. Cóż innego bowiem mogłoby równie mocno kojarzyć się z PRL, jeśli nie właśnie sztandarowa inwestycja tamtej Polski – Nowa Huta? Film i jego bohater byli (przedstawionymi w karykaturze) symbolami czasów Polski Ludowej. 

Jak mógłby wyglądać typowy mieszkaniec Nowej Huty?

A skoro tak, to zastanówmy się jak mógłby wyglądać taki prawdziwy Ryszard Nowohucki? Typowy, wzorowy, zrodzony nie w głowie reżysera lecz partyjnych decydentów, którzy pod Krakowem postanowili zbudować nowe miasto. Bo to taki właśnie Ryszard miał być symbolem nowej epoki. Los sprawił, że Bareja stworzył Ryszarda bliższego prawdzie, a ten wymyślony przez ideologów poległ w walce z rzeczywistością. Ale po kolei.

Przeciętny Ryszard przybył do Nowej Huty z daleka. W każdym razie nie z samego Krakowa, chociaż niby było najbliżej. Kieleckie, Rzeszowszczyzna, ziemia łódzka – ludzi ściągano z wiosek i małych miasteczek. Władze wabiły ich czymś, co przed wojną nie było oczywistością – możliwością pracy i awansu cywilizacyjnego. Większość przybyszów było z reguły wychowane w niedostatku, nierzadko bez dostępu do prądu, sensownego wychodka, wielu było analfabetami. Szeroko rozpropagowana wizja Nowej Huty miała ich zachęcać: przybywajcie! Zresztą nawet nie każdego starano się przekonać – władze same decydowały: czas się pakować, towarzyszu Ryszardzie; znaleźliśmy Wam nowy dom. W tamtych czasach nie można było nie skorzystać z takiej „propozycji”.

Gdzie na początku mieszkali NowoHucianie?

Dopiero na miejscu okazywało się, że „domem” przez najbliższe dni będzie namiot w szczerym polu, pośrodku niczego. Ryszard z kolegami dostał jednak taczki, łopaty, szykowny mundurek junaka oraz parę gumiaków i już wkrótce zamiast namiotu zamieszkali w drewnianym baraku. W międzyczasie pole zamieniło się nieprzebrane morze błota, ale takie już uroki placu budowy. Chłopcy z baraku przystąpili do budowy domów. Wywrotki, koparki, betoniarki, dźwigi, spychacze, stosy rur, kilometry kabli, brygady ciesielskie i murarskie, rusztowania pną się w górę – wszyscy uwijali się jak w ukropie, normy przekraczane 4-krotnie! A wszystko ze śpiewem na ustach i nieomal z czerwonym sztandarem w dłoni. Tak przynajmniej pokazywano to społeczeństwu. Entuzjazm młodych ludzi był zapewne szczery i autentyczny, ale warunki życia w budującym się mieście, długo jeszcze były bardzo ciężkie. Z czasem się jednak udało. 

Jak mieszkało się w początkach Nowej Huty?

Ryszard dobrał sobie drugą połówkę (zagubiona jakaś taka była ta przodowniczka pracy, trzeba było jej pomóc), zamieszkali we własnym mieszkaniu. On dostał pracę w kombinacie hutniczym im. Lenina, ona w szpitalu im. Żeromskiego. Jakie wiedli życie? W zasadzie, poza pracą, nie musieli się o nic martwić. Władze zaplanowały dla nich (i za nich) wszystko. Sztaby partyjnych ideologów i socjologów miesiącami ślęczały nad projektem wzorowego nowohucianina. Poza pracą przewidziano czas na odpoczynek. Stawiano raczej na zbiorowe formy rozrywki – domy kultury, świetlice na każdym osiedlu, specjalne punkty do wspólnego czytania i analizowania gazet (nie wypaliły), kolektywne pralnie i suszarnie. Zachęcano do uprawiania sportu, wypoczynku w parku. Kino? Bardzo proszę, nawet kilka. Gorzej z teatrem – jakoś nie do końca przemyślano tą kwestię. Istniał (genialny, co prawda) teatr amatorski w jednym z licznych baraków, ale na stałą, profesjonalna scenę trzeba było jeszcze trochę poczekać. Za to gdy już powstał, stał się Teatr Ludowy być może najlepszą tego typu placówką w ówczesnej Polsce.

(Planowane) życie codzienne w Nowej Hucie

Jeśli chodzi o szczegóły życia codziennego to… tu też rozpisano plan dnia. Co, kto, gdzie i kiedy. Ustalono kto gdzie ma mieszkać. Zadecydowano czym należy się przemieszczać – preferowane były transport publiczny i rowery. Dla przeciętnego obywatela nie przewidziano raczej możliwości posiadania prywatnego samochodu, choć – co intrygujące – zbudowano trochę garaży, a nawet kilka parkingów podziemnych pod blokami(!). Generalnie jednak Ryszard z rodziną miał jeździć tramwajem. Zresztą – wszędzie było blisko.

Każde osiedle wszak zaprojektowano jako samowystarczalne miasteczko, ze sklepem, żłobkiem, przedszkolem i szkołą. Każdy blok miał dostęp do wspólnego telefonu, zlokalizowanego na klatce schodowej. Słabo? Bynajmniej! Wówczas można było takiego przywileju nowohucianom tylko pozazdrościć! W nowej Hucie zaplanowano nawet sposób spożywania posiłków. Władze pragnęły uwolnić kobiety „od garów” – na każdym osiedlu miała powstać wielka stołówka. Ludzie mieli się tam gromadzić na wspólne posiłki, zacieśniać więzi sąsiedzkie i przy okazji chwalić nowe, socjalistyczne porządki. Stołówki miały być zaopatrywane przez wielki kombinat gastronomiczny, którego istotnym elementem miała być… Centralna Obieralnia Ziemniaków. Oprócz tego powstało kilka elegantszych restauracji i klasyczne bary mleczne. A w chwilach potencjalnego zagrożenia, obywatele mieli być bezpieczni dzięki systemowi podziemnych schronów, zlokalizowanych pod blokami i innymi obiektami. 

Jak NowoHucianie żyli w rzeczywistości?

Nową Hutę pomyślano jako miasto młodych, szczęśliwych ludzi. Miasto socjalistyczne, wygodne do życia, pełne słońca, zieleni i całkowicie świeckie. Czy tak „zaplanowany” Ryszard mógł czuć się mimo wszystko nie do końca szczęśliwy? Ludzie przybyli do Huty z bagażem swoich własnych doświadczeń – zarówno życiowych, jak i kulturowych. Nie byli szarą masą, „kaszą” – jak się o nich wypowiadano. Nie dali się zaprogramować zupełnie od nowa. Wykorzystali swoją szansę od losu, ale władzom jako takim zdecydowanie nie ufali. Nowohucianie nie potrafili stać się z dnia na dzień mieszczanami. Nieobyci ze zdobyczami cywilizacji, masowo niszczyli infrastrukturę osiedlową, a nawet wyposażenie domów. Ze swoich małych ojczyzn, przywieźli do Huty również własne gospodarskie obyczaje.

Ogniska w mieszkaniu?!?

Do dziś krążą legendy o organizowaniu w mieszkaniach ognisk, trzymanych w wannie prosiakach i królikach oraz drobiu hodowanym na balkonie. Fiaskiem okazał się pomysł osiedlowych stołówek. Ryszard wolał tradycyjny obiad, przyrządzony przez swoją żonę. Upadły tez prawie wszystkie restauracje – nowohucianie i owszem, chodzili tam by spożywać – ale nie jedzenie. A alkohol stawał się zarzewiem licznych konfliktów.

Czy wizja się spełniła?

Dziesiątki tysięcy obcych sobie, spędzonych w jedno miejsce z całego kraju ludzi, okazało się być średnim pomysłem i trudnym do poskromienia żywiołem. Wspólne, idylliczne życie rozłożone pomiędzy pracę a osiedlową świetlicę, pozostało jedynie w wizji planistów. Stosunkowo wysoka była też w Hucie przestępczość. Pewnych kwestii społecznych nie brano w ogóle pod uwagę podczas projektowania miasta, zaś władza długo udawała, że problemu nie ma. 

Świątynia!

Szybko też zaczął naszemu Ryszardowi doskwierać brak własnej świątyni – nie udało się planistom stworzyć nowego, świeckiego człowieka. Parafia w Mogile z czasem nie była już w stanie sprostać, rozrastającej się z każdym miesiącem, społeczności nowohucian.

Nową Hutę jako miasto zaplanowano bardzo dobrze, ale jej mieszkańców „zaprojektować” po myśli władzy się nie udało. Dziś oczywiście są już oni w miarę zwartą społecznością, ale pierwsze pokolenie chyba na zawsze pozostało rozdarte pomiędzy miasto, które własnoręcznie budowali, a miejscowość, z której niegdyś przybyli. W efekcie eksperymentu społecznego pod nazwą „Nowa Huta”, tysiące Ryszardów już w 1960 roku po raz pierwszy otwarcie postawiło się władzy, w walce o budowę kościoła. A w latach 80. to właśnie nowohucianie walnie przyczynili się do upadku socjalizmu w Polsce. Socjalistyczne „miasto idealne” było jednym z grabarzy ustroju, który je zbudował – i to w stopniu większym, niż się przeciętnie uważa. Obywatel Nowohucki Ryszard, ostatecznie poszedł w życiu swoją drogą.

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *