Nie wiemy co będzie ale… wiemy co było!

W nadchodzących dniach nieodwołalnie wchodzimy w nowy, 2020 już rok. Rozpoczynamy nową dekadę! Jak to zazwyczaj bywa, towarzyszy nam swego rodzaju lęk przed nieznanym, ponieważ nie wiadomo co szykuje dla nas życie. Jest to dobry czas na małą podróż w czasie i przyglądnięcie się jak wyglądał przełomowy czas sto, dwieście czy trzysta lat temu!

Czas refleksji

Jak zwykle przy tego typu okazjach nachodzą nas dwie podstawowe refleksje. Są to mianowicie: czegóż to (nie) udało nam się dokonać w roku mijającym oraz na co (nie) możemy liczyć w roku, który właśnie nadchodzi. Z pewnością większość z nas będzie próbowała wytyczyć sobie jakieś plany i zamierzenia do zrealizowania w ciągu najbliższych dwunastu miesięcy. Będziemy pełni nadziei!

„Tak – ten rok musi być lepszy niż poprzedni.”

„Teraz już będzie nam się wiodło.”

„Zmienię pracę, rzucę palenie, schudnę.”

„Wreszcie pojadę na wakacje marzeń, zmienię rozklekotanego gruchota na normalny samochód – po coś w końcu ciułamy ten grosz za groszem.”

„A może ze zdrowiem będzie lepiej? Albo przynajmniej uda się naprawić relacje z osobami, na których nam zależy, lecz ostatnio było nam razem nie po drodze? A nuż wreszcie skończą się wszystkie wojny na świecie?”

Ile osób – tyle potrzeb i pragnień. Wszyscy składamy sobie noworoczne życzenia, licząc na pozytywne zmiany w życiu. Widocznie człowiek potrzebuje w życiu jakiejś cezury, momentu, w którym coś można będzie (spróbować) zacząć od początku. Przynajmniej raz na kilkanaście miesięcy. I tak żyjemy już od setek lat. Za rok, o tej porze będziemy klęli już na 2020 i czekali na przybycie nowego, lepszego (oczywiście) 2021 roku. Tak, teraz to już na pewno wszystko się uda…

tymczasem dawno temu…

Rzecz w tym, że nie wiemy jak to wszystko naprawdę będzie. Jak dotąd nie potrafimy spoglądać w przyszłość. A co możemy w takim razie wyczytać z przeszłości? Zerknijmy jak to było 100 lat temu. Kraków wchodził w rok 1920 zarówno pełen nadziei, jak i obaw. Z jednej strony powoli umacniało się świeżo wskrzeszone państwo polskie. Odbudowywały się instytucje, próbowano zacząć stawiać na nogi gospodarkę. Z drugiej strony, wciąż daleko jednak do normalności. Byt młodego państwa był wciąż zagrożony, konflikt z bolszewicką Rosją mógł na dobre zmieść Polskę z mapy świata. Codzienna rzeczywistość też skrzeczała… Sytuacja ekonomiczna kraju (w tym i Krakowa) była fatalna. Brakowało podstawowych towarów. W mieście panował głód, były ofiary śmiertelne. Nie było węgla, wobec czego elektrownia miejska pracowała „na pół gwizdka”. W Krakowie stanęły tramwaje. W mieście panował półmrok, sklepy i lokale zamykano bardzo wcześnie, z uwagi na niedostatek prądu. Z braku opału przestała również działać gazownia. Kiedy robiło się już całkowicie ciemno, posiłek można było sobie ugotować co najwyżej na porąbanym krzesełku, bądź drzewku z podmiejskiego sadu. Średniowiecze! I jak tu z optymizmem patrzeć w ten wiek XX?

To może wcześniej było lepiej? W 1820 Kraków był stolicą maleńkiej Rzeczypospolitej Krakowskiej. Ów twór był jakąś namiastką względnej wolności, tym bardziej że innej Rzeczypospolitej i tak wówczas być nie mogło. Tzw. Wolne Miasto Kraków cieszyło się z uchwalonej niedawno konstytucji i (pomimo ścisłej kontroli zaborców) stanowiło oazę polskiej myśli politycznej i ośrodek narodowej kultury. Nie było więc tak źle, choć raczej nie żyło się „na bogato”. A jeszcze wcześniej? Szkoda gadać… W roku 1720 Kraków był na dnie upadku, zabiedzony, spustoszony przez ciągłe okupacje i przemarsze obcych wojsk oraz wyludniony przez wielką epidemię.

lekcja na przyszłość?

Czy z powyższych rozważań możemy sobie (spróbować choćby) wyobrazić, co czeka nas w 2020 roku? Oczywiście, że nie. Jedyne co nam zostało, to wczytać się w lekturę dokumentu projektowanego budżetu miasta (dokładnie 6 miliardów 657 milionów złotych). To wszystko, co wiemy o Krakowie A.D. 2020, a i to do końca nie wiadomo. Licho wszak nie śpi…

niech się DARZY!

My możemy ze swojej strony jedynie życzyć wszystkim Czytelnikom, mieszkańcom Krakowa, jego pasjonatom, przybyszom z całego świata (i sobie samym) pomyślności, szczęścia i ogólnego wytchnienia od szaleństw pędzącego nie wiadomo dokąd świata. Tak klasycznie. Jak co roku. Już od setek lat. A więc ogłaszamy oficjalnie: lata dwudzieste, lata trzydzieste czas zacząć!!!

KATEGORIE WPISÓW NA BLOGU

2 thoughts on “Nie wiemy co będzie ale… wiemy co było!”

  1. Niech się szczęści w Grodzie Kraka! Bo może i „dobrze już było”, ale zawsze „lepiej być może”. I tego się trzymajmy niewzruszenue; niczym skały wawelskiej. ?

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *