Wyspiański, Fredro czy Słowacki?

Kraków uchodzi za miasto będące ostoją kultury. Mnogość muzeów, teatrów, galerii sztuki i tym podobnych przybytków przyniosła nam miano kulturalnej stolicy Polski. Niezależnie od słuszności (bądź nie) tych spostrzeżeń, coś z pewnością jest na rzeczy. Mamy w Krakowie np. grubo ponad 25% ogólnokrajowych zbiorów muzealnych, w śród nich zaś są takie perełki jak prześwietna „Dama z gronostajem”. My jednak muzea zostawimy sobie na inny dzień i w zamian udamy się do teatru!

Celem naszego spaceru niech będzie Teatr im. Juliusza Słowackiego. „Słowak” (jak niektórzy mówią) to perełka krakowskiej architektury i przykład swego rodzaju wielkomiejskich ambicji Krakowa z przełomu XIX i XX wieku. Zabytek ten jest ogólnie znany, więc nie będziemy go tu szczegółowo przedstawiać (przynajmniej nie w tej chwili). Zastanówmy się jednak… gdzie stoi ów teatr. Oczywiście mieszkańcy Krakowa nie będą mieli problemu ze wskazaniem lokalizacji tego obiektu na mapie, ani w przestrzeni miejskiej („Panie, druga w lewo, trzecia w prawo i prosto”). Zasadniczo wiadomo gdzie stoi teatr. Jak jednak nazwać to miejsce?

Teatr im. Juliusza Słowackiego

To gdzie ten teatr?

Chodzi o to, jak bardzo skomplikowana jest sprawa nazewnictwa w Krakowie, do której – jak widać – ponownie wracamy. Może nawet nie tyle skomplikowana, ile niepotrzebnie zagmatwana. Teatr Słowackiego stoi zasadniczo przy ulicy Szpitalnej. Tak mógłby powiedzieć ktoś, kto po prostu stoi przed wspomnianym budynkiem. Dopiero bliższe zaznajomienie się z gmachem uzmysławia nam, jak bardzo się mylimy. Bo oto, przed frontem budynku, przy rzeczonej ulicy Szpitalnej, stoi tabliczka informująca wyraźnie, iż oto przed nami skwer Jacka Woźniakowskiego. Kim był Jacek Woźniakowski? To postać wielowymiarowa, godna osobnego, obszernego tekstu. Wśród licznych funkcji i zaszczytów wspomnimy tylko, że był pierwszym niekomunistycznym prezydentem Krakowa. W 2014 roku kawałek zielonego trawniczka przed teatrem otrzymał właśnie imię Woźniakowskiego. Sęk w tym, że to wciąż niewłaściwy adres teatru Słowackiego. Dopiero próba odnalezienia dokładnego adresu w przewodniku, bądź Internecie naprowadza nas właściwy trop: Plac Św. Ducha 1. No tak! Jak można było na to nie wpaść! Każdy kto chociaż pobieżnie interesuje się zabytkami Krakowa wie, iż plac potrzebny pod budowę teatru utworzono wyburzając średniowieczny kompleks szpitala i kościółka Św. Ducha. Chociaż sam plac położony jest nieco z boku, okazuje się, że oficjalnie obejmuje on swym zasięgiem również gmach teatru. Mało tego. Wędrując wokół tego wspaniałego budynku, dostrzeżemy że następny kawałek zielonego trawniczka (na Plantach, od strony wschodniej) nosi jeszcze inne miano: skwer Andrzeja Wajdy.

Jaki jest sens nadawania każdemu kawałkowi zieleni w mieście osobnej nazwy? Doprawdy, skwerami (w znaczeniu rekreacyjnym) ciężko to nawet nazwać. To po prostu trawniki! Miniaturowe zresztą. A patronują im zacne persony, osoby godne ulicy, placu, alei… Wszystko jest tu poplątane. Teatr Słowackiego stoi fizycznie przy ulicy Szpitalnej, formalnie przy Placu Św. Ducha, a według tabliczki (umieszczonej tak, że często wpada w kadr fotografujących obiekt turystów) jest to jednak skwer Woźniakowskiego. W Krakowie nie może być zbyt łatwo!

Nazwa – ważna sprawa

Teraz, skoro już dotarliśmy pod właściwy adres i zbadaliśmy otoczenie teatru, zajmijmy się samym budynkiem. A dokładnie – jego nazwą. Tu też nie jest tak prosto. W tym (świeżo rozpoczętym 2020) roku, minie okrąglutka 111-a rocznica nadania teatrowi miejskiemu imienia Juliusza Słowackiego. Logiczne by było, iżby umieszczone przed budynkiem popiersie upamiętniało Juliusza Słowackiego właśnie. Próżne nadzieje jednak. Na postumencie napisane jest bowiem wyraźnie: „Alexander Fredro”. Fredro zaprasza do teatru Słowackiego?

By to wyjaśnić musimy cofnąć się w czasie do początku XX wieku. Teatr miejski (tak go wówczas określano) nie miał jeszcze patrona. Jak to w Krakowie, nad wyborem odpowiedniej osoby deliberowano długo i namiętnie. Naturalnym kandydatem mógł wydawać się Fredro, którego popiersie stanęło tu jeszcze w roku 1900. Niektórzy nieformalnie używali już tej nazwy: teatr Fredry (brzmi przyzwoicie – nieprawdaż?). Byli i tacy jednak, którzy uważali Fredrę za osobę niepoważną – „Przecież to komediopisarz! Nie przystoi! Sytuacja w kraju ciężka, Polski od ponad stu lat nie ma na mapie, a tu taka fraszka? Teatrowi potrzeba… Wieszcza!” Jednak i Słowacki nie wszystkim się spodobał. Dyskusje trwały… Ktoś rzucił propozycję by patronem został świeżo zmarły (w 1907 roku) Stanisław Wyspiański. Tu jednak sytuacja zrobiła się niezręczna – jeszcze niedawno Wyspiański stawał na głowie by zostać dyrektorem teatru, władze Krakowa uprzejmie podziękowały mu jednak za możliwość współpracy. I teraz nagle ci sami włodarze mieliby fałszywie oddawać cześć autorowi „Wesela”? Tak, Wyspiański padł ofiarą jednej z polskich cech narodowych: pomiatanie i zajadła krytyka za życia, a cześć, kult i pomniki po śmierci. Dyskretnie i wstydliwie wycofano się z koncepcji „Teatru im. Stanisława Wyspiańskiego”.

A może zatem Bałucki? Michał Bałucki był powszechnie znanym wówczas człowiekiem, autorem bardzo popularnych komedii. Jego rozrywkowe, ale mądre i dobrze napisane sztuki były wielokrotnie wystawiane i bardzo lubiane. Niestety, nie przez wszystkich. „Lud” uwielbiał jego dzieła, krytyka zaś była bezlitosna, szczególnie w ostatnich latach jego twórczości. I tu tkwił problem. Zaszczuty przez krytykę (m.in. przez Lucjana Rydla) Bałucki popełnił samobójstwo na krakowskich Błoniach. Oczywiście samobójca musiał zostać wyeliminowany z grona kandydatów na patrona teatru. Na osłodę zbudowano Bałuckiemu pomnika na Plantach, zresztą w bezpośrednim sąsiedztwie gmachu, o którym dyskutujemy.

Ostatecznie kwestię nazwy teatru przeciął dopiero jego ówczesny dyrektor Ludwik Solski (fenomenalny krakowski aktor zresztą). Wykorzystał on setną rocznicę urodzin Słowackiego i tak oto 16 października 1909 roku z (właściwymi tego typu uroczystościom – szczególnie w Krakowie) pompą i fanfarami nadano teatrowi imię Juliusza Słowackiego. Niektórzy wieszczyli patronowi teatru krótką karierę („Za lat kilkadziesiąt jakiś komitet odbierze teatr Słowackiemu a nazwie go mianem któregoś z bożków socjalistycznych!” – to cytat jednej z gazet). Autor artykułu poniekąd trafnie przewidział „socjalistyczną” przyszłość, Słowacki jednak przetrwał wszelkie zawieruchy dziejowe i – jako patron – trwa do dziś.

Podsumowując: zapraszamy do teatru – Słowackiego vel Fredry, z popiersiem Fredry i Bałuckiego (w pobliżu), który to teatr znajdziemy przy ul. Szpitalnej, względnie Placu Św. Ducha, ewentualnie z wejściem od skweru Woźniakowskiego. Spragnionym ciekawostek polecamy jeszcze do kompletu zerknąć sobie „w Googlach” na fotografię Teatru Narodowego w Zagrzebiu. Deja vu gwarantowane. Do miłego!

KATEGORIE WPISÓW NA BLOGU

1 thought on “Wyspiański, Fredro czy Słowacki?”

  1. Naprawdę ciekawy wpis. Mieszkam w Krakowie prawie 25 lat i nie miałem pojęcia jak wiele problemów może być z czymś co powinno być tak proste jak ustalenie adresu Teatru Słowackiego. Cóż być może to dlatego, że mijam go tak często, że już nawet nie zwracam na niego uwagi. On po prostu jest.

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *