Widok na Kościół Mariacki od południowego wschodu

Średniowiecze w Krakowie – ciekawostki cz.1

Jakie mieli między sobą interesy mieszczanie krakowscy i król? Dlaczego opłacało się zostać obywatelem miasta Krakowa i jakie trzeba było spełnić warunki? Jak zostać uczniem mistrza cechowego, co to było „poniedziałkowanie” i kto to była „masełkówna”. Tego dowiesz się z tego tekstu, który jest zbiorem kilku postów z naszego facebooka i instagrama na temat średniowiecznego Krakowa.

Mieszczanie czy król – kto ważniejszy?

Kraków – miasto królów.

Należało do króla, jego była decydująca władza. Ale czy był to jednostronny układ? Nie do końca.

Król dbał o swoje miasto nadając mu cenne przywileje, np. w 1331 r. mieszczaństwo krakowskie otrzymało od króla Władysława Łokietka generalne zwolnienie od ceł wewnętrznych w państwie polskim. Trudno orzec czy nadawanie przywilejów wynikało z dobrego serca, natomiast na pewno wpływało to pozytywnie na kieszenie kupców. Gdy rozwijał się handel, to król zarabiał na podatkach. A gdy brakowało kasy na kasochłonną wojnę, to było od kogo pożyczyć pieniądze.

I tak oto w;

1352 r. – król pożyczył od rajców miejskich 1600 kóp groszy (kopa = 60)

1353 r. – król zakazał używania drogi handlowej na Ruś kupcom obcym, co faktycznie nadawało monopol handlowy krakowianom.

Przypadek? 😉 nie sądzę.


Jak łatwo się wzbogacić, czyli dlaczego opłacało się być krakowskim kupcem?

Czasem łatwiej się wzbogacić, czasem trudniej. Kupiec z Krakowa miał na pewno łatwiej niż na przykład ten z pobliskich Niepołomic. W Krakowie obowiązywały dwa bardzo ważne prawa 

– przymus drożny

– i prawo składu.

Pierwsze prawo nakazywało kupcom jazdę po drogach królewskich pod groźbą konfiskaty dobytku. A droga królewska prowadziła oczywiście przez Kraków. W mieście obowiązywało prawo składu. Czyli obowiązek handlu. Nie można było tylko przejechać. Kupiec musiał wystawić swój towar na sprzedaż.

Czyli wiemy już, że kupiec musiał przejechać przez miasto i musiał wystawić towar na sprzedaż. A gdzie tu miejsce na świetny zarobek dla krakowskich kupców? Otóż 6 października 1354 r. król Kazimierz Wielki wydał przywilej zabraniający handlu “gościa z gościem”. Oznaczało to całkowite opanowanie handlu w Krakowie przez miejscowych kupców.

Aby móc zarabiać na tej wymianie towarów dobrze mieć swoje własne miejsce – stragan na przykład. Wymagane było obywatelstwo miasta Krakowa. Jak można było zostać obywatelem? Sama kasa nie wystarczała…



Być mieszkańcem miasta to nie to samo co obywatelem.

Na grafice są rozpisane warunki nabywania obywatelstwa.

Po co to wszystko?

Z obywatelstwem miałeś prawo do:

– wolnego prowadzenia działalności gospodarczej

– czynnego i biernego prawa wyborczego do rady miejskiej (w praktyce ciężko było się dostać do rady bez odpowiednich koligacji)

– członkostwa w bractwach kupieckich i cechach rzemieślniczych.

Gdyby obywatelstwo nie miało znaczenia dla przedsiębiorców król nie musiałby pisać rozporządzenia w 1449 roku, nakazującego nabycie nieruchomości i zamieszkania w mieście z rodziną. 😀


Przykład poniedziałkowania.

Poniedziałek? Świetna okazja do świętowania 🙂

W 1390 roku Rada miejska wydała zakaz świętowania poniedziałków przez czeladź rzemieślniczą.

Co to było poniedziałkowanie

Odpoczywanie po niedzielnych hulankach było uważane za przywilej i konieczność 😀

Garncarze w swoich statucie z 1505 roku mieli przepis mówiący, że czeladnik, który nazajutrz po święcie do roboty się nie stawił, lecz dzień zmarnotrawił przy kielichu albo na grze, miał stracić tygodniówkę.

A co to jest ta “czeladź rzemieślnicza”?

Garncarze w swoich statucie z 1505 roku mieli przepis mówiący, że czeladnik, który nazajutrz po święcie do roboty się nie stawił, lecz dzień zmarnotrawił przy kielichu albo na grze, miał stracić tygodniówkę.


Motywacyjnie : Nie musisz być mistrzem by zacząć coś robić. Ale aby zostać mistrzem musisz jakoś zacząć.

Droga do zostania mistrzem rzemieślniczym w średniowieczu jest długa i pokręcona. Pierwszym krokiem jest zostanie uczniem.

Trzy warunki, by zostać uczniem:

  1. Świadectwo pochodzenia z prawego łoża (może być poświadczenie).
  2. Wolność osobista (syn chłopski potrzebował listu uwalniającego od dziedzica).
  3. Pieniądze na opłatę wpisową.

Uczeń odbywał nauki u mistrza przez pewien czas. Długość nauki zależała od zawodu. Np. karczmarz potrzebował roku, a złotnik cztery lata. Gdy delikwent dotrwał do końca swojej nauki, następowały wyzwoliny – czyli uroczysty egzamin praktyczny. Uczeń otrzymywał potwierdzenie odbycia praktyk – “list wyuczenia”, został wpisany do rejestru cechowego, składał przyrzeczenie i był przyjęty do rejestru cechowego jako czeladnik.

Brzmi cudownie? Tu zaczynają się schody. Bo czeladnik ze swoim listem był wysyłany na tzw. “wędrówkę czeladniczą” trwającą zwyczajowo rok i sześć niedziel. W trakcie wędrówki należało zbierać referencje i listy polecające. Na papierze brzmi to jakby rzemieślnicy mieli nabierać doświadczenia. W praktyce chodziło o wyeliminowanie konkurencji 😉 

Część świeżych czeladników osiadała w innych miastach, a część wracała. Co po powrocie?


Miejsce handlu od średniowiecza.

„Masełkówna” – warto, żeby Cię lubiła 🙂

Czeladnik po swojej wędrówce, po nabraniu obycia w świecie mógł wrócić do Krakowa. Jeśli zebrał odpowiednie doświadczenie mógł starać się zostać mistrzem cechowym.

Dobre słowo – starać się.

Innym mistrzom było nie na rękę tworzenie sobie konkurencji. Dlatego egzamin na mistrza był trudny i drogi. Często nie do przejścia dla kogoś spoza rodziny 😉 Innym sposobem było ożenienie się z córką mistrza – tytułową “masełkówną”. Zięć mistrza miał już łatwiej. Wdowa po mistrzu też pewnie miała powodzenie skoro czeladnik, który się z takową ożenił nie musiał zdawać egzaminu – zostawał mistrzem “z urzędu” (jeśli oczywiście mistrz i czeladnik byli tego samego fachu).


Do tematu średniowiecznych ciekawostek na pewno jeszcze wrócę, na razie polecam nasze pozostałe teksty.

Ciekawa Krakowa Klaudia pozdrawia 😀


Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *