Zajęcia i zawody – część 2.

Zgodnie z zapowiedzią z minionego tygodnia, dzisiaj znów kilka słów o rozmaitych krakowskich zajęciach i zawodach, których nazwy dziś niezbyt wiele nam już mówią. Tyle wstępu, przejdźmy od razu do rozwinięcia!

spis treści

Wyganiacz

Do najoryginalniejszych zajęć na jakie udało mi się natrafić należy bez wątpienia wyganiacz. Ciężko to nazwać zawodem oczywiście, raczej należało by to traktować chyba jako formę dodatkowego, okazjonalnego zarobku. Ale o co chodzi? Otóż w dawnych stuleciach próbowano różnymi sposobami ująć w karby i ucywilizować świat żebraków i nędzarzy. W Krakowie przykładowo władze miasta podzieliły w XVII wieku żebraków na dwie grupy, z których jedna – żyjąca w naszym mieście na co dzień – dostała prawo nieograniczonego w zasadzie uprawiania swego procederu. Ich znakiem rozpoznawczym były specjalne mosiężne blaszki. A co z drugą grupą? No właśnie, chodziło o to by wyeliminować niekontrolowany napływ „dziadów proszalnych” z innych miejsc. I wtedy do akcji wkraczał właśnie wyganiacz! Jego zadaniem było mniej lub bardziej uprzejme przepędzenie takiego nielegalnego nędzarza z miasta. Co ciekawe wyganiacze tacy często sami rekrutowali się spośród żebraków (tych z licencją), a więc działali oni przeważnie po prostu w swoim własnym interesie, eliminując potencjalną konkurencję. Czyż to nie był sprytny pomysł? Samoregulujący się mechanizm administracyjny!

Pasamonik

Bez wątpienia poważniejszym nieco zajęciem trudzili się pasamonicy. Niby każdy, kto choć trochę interesuje się dziejami Krakowa o nich słyszał, ale czym się oni tak naprawdę zajmowali? Pasamonicy (zwani też szmuklerzami), byli zasadniczo wytwórcami pasmanterii, pasów, różnych frędzli, pomponów, naszywek itp. – czyli tzw. „pasamonów”. Zrzeszeni byli oni w profesjonalnej organizacji cechowej czyli korporacji zawodowej, regulującej wszelkie prawa i obowiązki. Pasamonicy w sumie i tak mieli szczęście. Tyle zawodów przepadło bowiem bez śladu, po pasamonikach zaś została w Krakowie na pamiątkę przynajmniej baszta.

Baszta Pasamoników. Źródło: https://www.szukajwarchiwach.gov.pl/

Pedel

Naszej uwadze nie umknie również pedel. Brzmi podejrzanie? Nic dziwnego, bo to „z niemiecka”. Tymczasem pedel to nikt inny niż poczciwy woźny! Dodajmy, że chodzi tu o woźnego wyższej nieco rangi, nie takiego zwykłego, szkolnego. Pedel pracował w renomowanych instytucjach naukowych, a taką w naszym mieście była bez wątpienia Akademia Krakowska. Tak więc zasadniczo chodzi tu o woźnego uniwersyteckiego. Nazwy tej używali jeszcze niedawno niektórzy profesorowie, raczej ci starszej, przedwojennej jeszcze szkoły (niekoniecznie tylko krakowscy, pedel był pojęciem ogólnopolskim). Ba! Dziś jeszcze można zobaczyć takiego pedla! Gdzie? We właściwym miejscu i tylko o właściwym czasie, inaczej się nie uda. Chodzi oczywiście o dziedziniec Collegium Maius i tamtejszy grający zegar. Pedel jest jedną z postaci, które tam się ukazują (w tak zacnym zresztą gronie jak m.in. Kazimierz Wielki i Jadwiga). Więcej informacji oraz fotografię można znaleźć na stronie Muzeum Uniwersytetu Jagiellońskiego Collegium Maius: https://maius.uj.edu.pl/zwiedzanie/grajacy-zegar

Prasoł

Przyjrzyjmy się jeszcze np. prasołowi. Prasołowie też w gruncie rzeczy nie byli nikim niezwykłym. Tak mówiono dawniej na kupców specjalizujących się tylko i wyłącznie handlem solą. W tym miejscu nie od rzeczy będzie przypomnieć, że Kraków był ważnym ośrodkiem handlu solą, która była niegdyś produktem o strategicznym wręcz znaczeniu. To na soli przecież wyrosła poniekąd potęga średniowiecznej stolicy, jeśli nie wręcz całego państwa. Prasołowie szczycili się posiadaniem w obrębie Rynku własnej przestrzeni handlowej, czyli targu solnego.

Pater noster macher

Moją szczególną uwagę przykuł też jegomość zwany osobliwie pater noster macher. „Producent ojcze nasz”? Wytwórca zdrowasiek? Pod tym tajemniczym pojęciem kryje się po prostu paciornik- rzemieślnik wytwarzający właśnie paciorki, koraliki i różańce.

Plantowy

Jest jeszcze przynajmniej jedno zajęcie, które należy w naszym spisie uwzględnić. Zajęcie unikalne, występujące tylko w Krakowie. Mam na myśli dozorców plantacyjnych, czyli słynnych plantowych. Bo i owszem – wszędzie mogli być różni strażnicy i dozorcy parkowi – ale Planty są tylko jedne! Więc i plantowi nie mogli występować w żadnym innym zakątku świata. Plantowi to prawdziwa legenda Krakowa. Patrolowali oni Planty (dzielone na rewiry) w specjalnych mundurach, wyposażeni m.in. w bloczek mandatowy. Ich zadaniem było po prostu dbać o szeroko pojęty porządek, nie dopuszczać by „wyrobnicy, pijacy i ludzie źle odziani rozpierali się i pokładali na ławkach”. Zwracali plantowi szczególną uwagę na niszczących zieleń, jak też na niesforne zwierzęta domowe, które niedopilnowane rozgrzebywały trawniki. Byli też oni postrachem dzieciarni i młodzieży grającej na Plantach w piłkę, ta mogła bowiem zostać brutalnie zarekwirowana. Gwoli ścisłości, z regulaminu służbowego plantowych wynika, iż w pierwszej kolejności mieli oni przede wszystkim pouczać i to „z wielką grzecznością”. Dopiero gdy zwrócenie uwagi nie przynosiło oczekiwanego efektu, mieli oni prawo wystawić mandat. W skrajnych zaś przypadkach – tak – plantowi mieli prawo nawet aresztować bałaganiarza czy awanturnika. No chyba, że „szkodę czyniący jest porządnie ubrany” i poda swoje dane, dzięki czemu można będzie pociągnąć go do odpowiedzialności w późniejszym terminie bez niepotrzebnego widowiska. Po co wszak się narażać i robić sensację lekko wstawionemu synkowi pana radcy czy też hrabiego?

Ludzie siedzący na ławkach na Plantach. Widoczne matki z wózkami i dzieci bawiące się w piaskownicy.
1939 – 1945. Źródło: https://www.szukajwarchiwach.gov.pl/

Plantowi w sumie cieszyli się ogólnym szacunkiem krakowskiej społeczności i zarabiali stosunkowo nieźle, oczywiście jak na kategorię zawodową grupującą stróżów i dozorców. Ostatni plantowi zniknęli z Krakowa tuż po II wojnie światowej. Czy na zawsze? Od czasu do czasu władze Krakowa i Zarząd Zieleni Miejskiej przebąkują coś o możliwości przywrócenia strażników plantowych – oczywiście w jakiejś współczesnej formie. Zobaczymy…

Chcesz też wiedzieć kto to był Hutman Ratuszny? Wiertelnik? Drabant?
O tym w poprzednim tekście 🙂

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *