Pan Adam i fabryka czekolady czyli słodko-gorzkie dzieje imperium Adama Piaseckiego

Wszyscy (a przynajmniej zdecydowana większość z nas), uwielbiamy czekoladę. A jeśli dodatkowo słodkości opatrzone są nazwą, bądź symboliką, związaną z naszym ukochanym miastem? To już kompletny odlot! Tak, mamy w Krakowie firmę od słodyczy znaną w całej Polsce. Właściwie, to firma ta już nie produkuje swych wyrobów w Krakowie, ale to detal. Mówimy dziś – oczywiście – o Zakładach Cukierniczych „Wawel”. Czy to firma o długiej tradycji? Zależy jak na to spojrzymy. By poznać historię krakowskiej fabryki czekolady „Wawel”, trzeba by cofnąć się do czasów gdy o „słodkim Wawelu” nikt jeszcze nie słyszał. Chce nam się cofać? A, spróbujmy!

Spis treści

Adam Piasecki

Kluczową postacią w naszej dzisiejszej historii, jest pan Adam Piasecki. Urodził się z dala od Krakowa, w miejscowości Bieganów (okolice Włoszczowej), a więc w ówczesnej sytuacji – za granicą (zabór rosyjski). Do Krakowa trafił dopiero w 1893 roku, w wieku 20 lat. Przybył tu, by odbyć praktykę cukierniczą i… pozostał już na stałe. Miał przy tym smykałkę do interesów. Już po kilku latach praktyki poszedł na swoje i otworzył swoją pierwszą, własną cukiernię – przy ulicy Długiej. Wkrótce też, przystąpił do produkcji swoich własnych słodyczy. Wyroby Piaseckiego zasłynęły z doskonałej jakości i dość szybko zyskały uznanie i popularność. Skromna pracownia cukiernicza nie była już w stanie sprostać licznym zamówieniom.

Adam Piasecki i piękna Danusia. To właśnie na jej cześć, najsłynniejsze polskie batoniki otrzymały jej imię. Źródło zdjęcia TU.

Piasecki zdecydował się więc wejść w produkcję na skalę przemysłową. W 1910 roku, na parceli przy ulicy Szlak, wybudował pierwszą w mieście manufakturę słodyczy – dość okazałą jak na ówczesne krakowskie warunki. Dzięki temu posunięciu, stał się Piasecki największym potentatem branży cukierniczej w Krakowie oraz jednym z czołowych w całej Galicji. Z taśm krakowskiej fabryki czekolady schodziło 1,5 tony słodkości dziennie. Samej czekolady wytwarzano tu bodaj 11 gatunków! Do pełni szczęścia brakowało mu jeszcze tylko bardziej reprezentacyjnej lokalizacji dla swojej cukierni. Jak wiadomo, poza Plantami w Krakowie nie ma życia, więc gdy tylko nadarzyła się okazja, przeniósł swój lokal z Długiej na Floriańską – praktycznie przy rogu z Rynkiem. Po kilku latach wszakże, udało mu się jeszcze bardziej i „zza węgła” przeprowadził się wprost na Rynek – w tym samym zresztą budynku (Rynek Główny 47).

Krakowski król czekolady

Był to niełatwy czas – okres Wielkiej Wojny. Po jej zakończeniu nic już nie było takie samo. Polska wróciła na mapy Europy. Jednak niestabilna sytuacja gospodarcza i polityczna młodego państwa, nie skłaniała przeciętnego konsumenta do wydawania pieniędzy na łakocie. Mimo to Piasecki nie tylko przetrwał, ale jeszcze umocnił swoją pozycję jako lidera branży. Manufaktura na Szlaku okazała się za ciasna i mało wydajna. Dlatego w 1923 uruchomił nową, wielką fabrykę słodyczy przy ulicy Wrocławskiej. W międzywojennym Krakowie był Piasecki jednym z większych pracodawców. Zachęcony sukcesem, otworzył w Rynku (nr 33) jeszcze jedną swoją cukiernię. Był niekwestionowanym krakowskim królem czekolady! Jego firma stała się spółką akcyjną, zaś jej wyroby zaczęły być oferowane także za granicą. Hitem producenta stały się czekoladki o nazwie Danusia. Długo plotkowano po Krakowie, iż nazwa ta powstała na cześć jednej z pracownic Piaseckiego, w której podkochiwać się miał jej chlebodawca. O czym dokładnie plotkowano znajdziecie TU.

Jedna z reklam czekolady „Wawel”. Źródło: Archiwum Firmy Wawel

Groźna konkurencja

Jak to bywa w biznesie, szło Piaseckiemu raz lepiej, raz nieco gorzej. Największy cios zadał mu jednak nie Wielki Kryzys, ale główny konkurent – właściwie jedyny, którego Piasecki mógł się realnie obawiać – sam Emil Wedel. Warszawski przedsiębiorca stworzył jedną z czołowych marek międzywojennej Polski, o bardzo szerokiej rozpoznawalności. Reklamy Wedla były wszędzie. Anegdota głosi, iż pewien zagraniczny dyplomata przybył do Polski pociągiem, a witany przez delegację w Warszawie krzyknął uroczyście „ E. Wedel ”! Widząc ten napis na każdym mijanym dworcu, był przekonany, że jest to po prostu jakieś polskie powitanie. To pokazuje, z jak groźnym przeciwnikiem miał do czynienia Piasecki.

A winnym całego zamieszania był właściwie nie Emil Wedel, tylko jego syn i spadkobierca, który złamał niepisany „pakt o nieagresji” i otworzył filię swojego czekoladowego imperium w Krakowie. I to gdzie! W samym sercu miasta, na Rynku! W ultranowoczesnym wówczas budynku „Feniksa” (Rynek Gł. 41). Tego już było z wiele! Zemsta Piaseckiego musiała być równie okrutna i już wkrótce na warszawskim Nowym Świecie otworzył swe podwoje elegancki lokal Adama Piaseckiego.

Reklamy czekolady „Wawel”. Źródło TU.

O Piaseckim słów kilka

Generalnie uchodził Piasecki za trochę oryginała, ale był raczej lubiany (co nieczęste w Polsce wobec „ludzi sukcesu”). Wśród swych pracowników uchodził za dosyć surowego, ale sprawiedliwego szefa. Po latach wspominali go oni dość ciepło. Był postacią charakterystyczną, rozpoznawalną. Dziś wymienia się go obok legendarnego magnata medialnego („IKC”) Mariana Dąbrowskiego, jako czołowych przedstawicieli śmietanki biznesowej i towarzyskiej przedwojennego Krakowa. Lubił też podkreślać, iż wszystko do czego doszedłem, wypracowałem moimi dziesięcioma palcami bez żadnych darowizn, zapomóg czy spadków. 

A jak inni opisywali Piaseckiego? Na przykład tak: Pod wieczór, kiedy ruch zamierał, mały, otyły pan z brzuszkiem wolnym kroczkiem ciągnął od Długiej; przez Planty, Sławkowską wkraczał na A-B i na jej końcu (…) przystawał i spoglądał w wystawę. Z rozkoszą i uśmiechem gapił się na pomadki, cukierki i czekoladę. A za nim krok w krok posuwała się czarna wytworna limuzyna. Dalej wędrował w ten sposób do swojej drugiej cukierni, w pobliżu Szewskiej. Pan Adam, założyciel fabryki czekolady, z pewnością musiał kochać słodycze. Czy odniósłby taki sukces, gdyby było inaczej? A spacery takie odbywał – jak sam mawiał – „dla odtłuszczenia”.

Smutne losy krakowskiego króla czekolady

Dalsze losy Piaseckiego niebyły już tak różowe. Wraz z nadejściem hitlerowskiej okupacji, gwałtownie pogorszyły się warunki do prowadzenia biznesu. Mimo to, fabryka czekolady i innych słodyczy działała nadal, nawet się modernizując. Już bliżej końca wojny, w grudniu 1944 roku, Piasecki został niespodziewanie aresztowany przez  Niemców. Istnieje kilka, nie do końca pewnych teorii, dlaczego tak się stało. Ostatecznie został on wysłany do obozu koncentracyjnego Bergen – Belsen. Dla niemłodego już wówczas, otyłego pana nie mogło to oznaczać nic dobrego. Nie doczekał już wyzwolenia. Zmarł 30 kwietnia 1945 roku, w trakcie ewakuacji obozu. Jego zwłoki wrzucono do zbiorowej mogiły.

Powojenne losy fabryki

Po wojnie nastały nowe porządki. Zakłady Piaseckiego zostały znacjonalizowane czyli przymusowo zabrane przez państwo. Nowym władzom zamarzył się wielki koncern cukierniczy. Dlatego na bazie fabryki Adama Piaseckiego, zakładów „Suchard” na Grzegórzkach i firmy „Pischinger” z Zabłocia powołano nowe przedsiębiorstwo pod nazwą Zakłady Przemysłu Cukierniczego Wawel. Spółka akcyjna „Wawel” istnieje do dziś. Mało kto jednak pamięta o tym, że powstała na gruzach dorobku jednego z pierwszych, nowoczesnych krakowskich przedsiębiorców. I po prostu ciekawego człowieka. Oczywiście, takie były czasy. Inne fabryki i przedsiębiorstwa również zostały upaństwowione, bądź zlikwidowane. Chodzi jedynie o to, być mieć świadomość, jak „nowe” firmy rodziły się w miejsce starych, z tradycjami.

Co nam zostało?

Co więc do dziś pozostało z dziedzictwa Adam Piaseckiego? Dużo i niedużo jednocześnie. O nim samym większość konsumentów czekoladek i pralinek raczej nie pamięta. Częściowo przetrwały jeszcze zabudowania pierwszej fabryki czekolady Piaseckiego (ul. Szlak 26). Mniej szczęścia miała druga wytwórnia, przy Wrocławskiej 17. Gdzieś przed dekadą skutecznie zajęli się nią członkowie frakcji „burzymurków” (tak, ten konflikt sprzed 200 lat trwa w Krakowie po dziś dzień!) i obecnie w jej miejscu wznosi się banalne osiedle. Osiedle o powiedzmy… „czekoladowej” nazwie. Nikt jednak nie pokusił się o zachowanie choćby kawałka prawdziwej „fabryki czekolady”… Nie ma już też pozostałych filii „Wawelu” na Grzegórzkach i Zabłociu. Wszystko zrównano z ziemią. Szkoda, bo był to jednak jakiś kawałek historii Krakowa.

Reklama „Wawelu” na jednym z budynków przy Hali Targowej w Krakowie.

Lokale przy Rynku

Przetrwały natomiast oba dawne lokale Piaseckiego przy Rynku. Pod numerem 47 do dziś istnieje kawiarnia z zachowanym, oryginalnym wystrojem z czasów Piaseckiego. Niektórzy przypisują jej projekt Franciszkowi Mączyńskiemu. Zaś pod numerem 33 działa sobie w najlepsze sklep firmowy „Wawelu” – jego wnętrze również zachowało się praktycznie w całości w niezmienionym stanie (tu projektantem był na pewno Mączyński). Warto dodać, że w świetnym stanie dotrwało też do naszych czasów wnętrze lokalu konkurenta naszego bohatera czyli Wedla (Feniks – Rynek 41).

Przede wszystkim jednak, po dziś dzień istnieje fundament działalności Piaseckiego – czyli jego firma! Pamiętajmy o człowieku, który ją niegdyś zainicjował. Mieści się ona gdzie indziej, inaczej się nazywa – ale jest! Kojarzona jest z Krakowem i buduje… słodki wizerunek naszego miasta..

Jeżeli macie ochotę na więcej ciekawostek to zapraszamy do poczytania pozostałych wpisów na naszym blogu!

Do następnego! 🙂

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *