Czy Kraków się zmienia?

Zmiany – wielkie słowo, które dotyczy każdego z nas. Czasami są one dobre (mówi się wtedy, że są to zmiany na lepsze) – i te są zdecydowanie bardziej pożądane. Jednakże czasem bywa tak, że są one negatywne… Sprawdźmy jak to jest w Krakowie!

Coraz to więcej

Przywykło się uważać, że Kraków jest miastem , które – i owszem – może ładnie się rozwija, jednak rozwój ten dotyczy głównie dalszych rejonów miasta. Rozrastają się osiedla, w szalonym tempie przybywa biurowców. Od czasu do czasu dochodzi nowy hotel, centrum handlowe itp. Enklawy ciszy, zieleni i spokoju zostają przejęte przez deweloperów, przekształcane w grodzone osiedla i dzielnice willowe – w efekcie czego przestają być oazami ciszy i spokoju. Z mozołem (ale jednak) wytyczane i budowane są nowe ulice, ronda i tunele. Niewykluczone nawet, że jeszcze za naszego życia, doczekamy się nowych połączeń tramwajowych. To wszystko wszakże dzieje się „gdzieś daleko”, szczególnie jeśli przyjmiemy optykę skrajnie krakowocentryczną, zakładającą, że Rynek i jego najbliższe okolice stanowią centrum świata, a wszystko poza tym centrum jest niewiele warte uwagi. Centrum Krakowa zatem byłoby w takim przypadku tworem doskonałym, ostatecznym i zamkniętym. Nie trzeba (i nie należy) w związku z tym nic w jego obrębie zmieniać. Po zejściu na ziemię sprawa nie jest jednak już tak oczywista.

Wartościowe centrum

Centrum Krakowa (nawet to nieco dalsze od linii Plant) jest największą wartością naszego miasta. To ono decyduje o jego charakterze. Mamy oczywiście Zwierzyniec, Bielany, Mogiłę, kopce itp. Ale nie ma co się oszukiwać – to są tylko dodatki. To nie dla nich zjeżdża do Krakowa co roku kilkanaście milionów turystów. Zwłaszcza, że są to „rodzynki”, tkwiące w cieście z zakalcem, jakim jest chaotyczna, bezładna i po prostu brzydka (w większości – niestety) zabudowa współczesnego Krakowa. Wyjąwszy szeroko choćby rozumiane śródmieście, Kraków ciężko nazwać ładnym miastem. W efekcie po „zaliczeniu” Wieliczki i Oświęcimia, zdecydowana większość turystów spędza czas w centrum miasta. Nie ma więc też co się dziwić, że i zainteresowanie inwestorów jest tutaj szczególnie duże.

Oczywiście, potencjalni inwestorzy w pierwszej kolejności stykają się z obostrzeniami konserwatorskimi, które obowiązują w historycznym centrum Krakowa, ale – jak wiadomo – potrafią sobie z tym poradzić… Gdy jeszcze (o co już trudniej) uda im się ustalić wszystkich współwłaścicieli i spadkobierców działki lub kamienicy, a następnie ją od nich odkupić, możemy mówić o sukcesie. Na działce można kamienicę wybudować lub remontować (i oczywiście nadbudować – nie musi być ładnie, byle na siebie zarabiało). Tak więc są te kamieniczki remontowane (i nadbudowywane), ale to chyba w zasadzie tyle. Cóż bowiem można nowego wymyślić w gęsto zabudowanym centrum miasta? Miasta – dodajmy – historycznego, nietkniętego zniszczeniami II wojny światowej. Budynki coraz bardziej kolorowe, ulice i place coraz estetyczniejsze, zieleń jakby też „zieleńsza” niż kiedyś, całkiem czysto (wreszcie!) i schludnie. Udało się ucywilizować reklamy na Starym Mieście (tzw. „Park Kulturowy”). Ot, takie odświeżanie po prostu (którego zresztą Krakowowi bardzo od dekad brakowało) i nic ponad to. Tymczasem, jeśli się nad tym głębiej zastanowić, centrum Krakowa uległo w ostatnich latach radykalnym przeobrażeniom. No dobrze… może nie radykalnym, ale większym niż się to (nam w Krakowie) na co dzień wydaje.

Mały Rynek

Zmiany, zmiany

Nie zdajemy sobie sprawy ile „nowości” i „innowacji” zdołało w ostatnich latach przyjąć rzekomo utrwalone i zastygłe historyczne śródmieście Krakowa. Oczywiście nie chodzi o to, że ktoś wyburzył cały kwartał kamienic albo przeciął Stare Miasto autostradą (bądź też „Wisłostradą” – w czasach PRL-u były takie pomysły, by zlikwidować bulwary i poprowadzić wzdłuż Wisły trasę szybkiego ruchu –brrr…). Zmiany następują powoli, krok po kroku – ale następują. Pierwszym z gatunku pomysłów, które kiedyś nie mieściłyby się w głowach była choćby sama idea wydrążenia muzeum pod Rynkiem. Dziś jest to popularna atrakcja turystyczna, ale przecież – zważywszy na to gdzie się znajduje – zmiana była rewolucyjna. Poprzedzona zresztą dyskusjami i awanturami, ale „przeszło”. Ile nowej przestrzeni uzyskano – i to w Rynku, najlepszym adresie w mieście, gdzie (zdawałoby się) nic już nie da się wycisnąć.

W centrum (i wokół niego) wciąż jeszcze jakimś cudem udaje się wepchnąć nowe budynki. Są to zarówno „apartamentowce”, hotele, jak również i budowle użyteczności publicznej. W ciągu ostatnich (nieco ponad 10-u) lat uzbierało się tego niemało: Pawilon „Wyspiański 2000”, Centrum Kongresowe („ICE”), Cricoteka, Opera, zabudowa ulicy Pawiej i powojskowych terenów przy Rakowickiej. Galeria handlowa przy dworcu stoi tam niby od zawsze? Już tak się do niej przyzwyczailiśmy, że nawet nie pamiętamy jak to było bez niej. Krakowianie sprzed kilkunastu lat nie połapaliby się, gdzie się w ogóle znajdują! Dawny browar przy pobliskiej ulicy Lubicz, stał od lat zamknięty na głucho. Dziś – po metamorfozie – nabrał rumieńców i stał się otwartą, przyjemną przestrzenią. Podobnie stało się z dawnym kompleksem „cygarfabryki”, czyli zakładów tytoniowych przy Dolnych Młynach, jak też z dawną zajezdnią przy św. Wawrzyńca. Stopniowo znikają z pejzażu miasta kolejne rudery – czego przykładem może być kontrowersyjna inwestycja w dawnym kościele św. Jadwigi na Stradomiu. Kolejny przykład – kładka Bernatka – jak mogliśmy bez niej żyć? Jak bardzo zmieniło się jej otoczenie! W obszarze historycznego Starego Miasta niemal całkowitej wymianie uległa zabudowa maleńkiej uliczki Na Gródku. Właśnie zburzono tam kolejną kamieniczkę, działka raczej nie postoi zbyt długo pusta.

Pawilon „Wyspiański 2000”

Jedną z najbardziej spektakularnych przemian jest wznowienie (po ponad trzech dekadach!) prac przy słynnym „Szkieletorze” z Ronda Mogilskiego. Już się do niego przyzwyczailiśmy, traktowaliśmy jak zabytek, symbol miasta. Pokochaliśmy go. A tu taki cios! Teraz Kraków to już na pewno nigdy nie będzie taki sam… Dobrze, może nie wszyscy go wielbili, ale widok z krakowskiego „drapacza chmur” będzie…hmm…nie wiem jaki, ale z pewnością warty tego, by się tam wybrać. Z nieodległej ulicy Kopernika znikają kliniki. Zbudowane w większości jeszcze w XIX i na początku XX wieku, pamiętają czasy cesarza Franciszka Józefa, konnych tramwajów, lamp naftowych, meloników i pojedynków na rewolwery. Urodziły się tu, leczyły i umierały nieprzebrane rzesze krakowian (i nie tylko). Właśnie końca dobiega ich wyprowadzka do supernowoczesnego „molocha” na Prokocimiu. Cały ten rejon ma ulec metamorfozie i zagospodarowaniu na nowo. Oby poszło lepiej niż obiecane nam niegdyś „Nowe Miasto” w rejonie dworca kolejowego. A właśnie! Przecież nawet i dworca już nie ma! To znaczy jest ale nie pełni już swej funkcji. Nowa stacja kolejowa wywędrowała do podziemi, kończąc tym samym spory dotyczące lokalizacji nowego dworca kolei żelaznej (które to spory też zresztą sięgają jeszcze czasów Najjaśniejszego Pana Franciszka Józefa). A co będzie ze starym dworcem, który służył krakowianom przez ponad 150 lat? Nikt chyba jak dotąd nie wie. W kwestiach kolejowych pozostając, nie ma już też nasypu, po którym biegły tory, a który to nasyp dzielił centrum miasta na pół (bądźmy szczerzy – na pół „lepsze” i „gorsze”). Zastąpiła go betonowa estakada, element wyczekiwanej od dawna potężnej, strategicznej inwestycji – Szybkiej Kolei Aglomeracyjnej. Wkrótce – tuż obok Hali Targowej – powstanie zresztą nowa stacja kolejowa, o czym też chyba nie każdy jeszcze wie. Będzie obsługiwała ruch lokalny, podmiejski, związany właśnie ze wspomniana wyżej koleją. Dworzec Główny będzie służył przede wszystkim pociągom dalekobieżnym i międzynarodowym, zaś nowa stacja (być może będzie nazywać się „Kraków Śródmieście”) ma stać się podstawowym przystankiem dla krakowian i mieszkańców okolicznych miejscowości. Do „innowacji” warto też dodać wprowadzenie ruchu jednokierunkowego wokół Plant, oraz dalsze ograniczenia w poruszaniu się po śródmieściu samochodem.

„Stary” Dworzec Kolejowy

Po blisko stu latach działalności, nie załatwimy już żadnych spraw bankowych w gmachu PKO na Wielopolu. Monumentalna budowla chyba na zawsze już będzie kojarzyła się z bankiem, ale od niedawna jest prywatną własnością i za jakiś czas przekształci się w elegancki hotel. Pobliski budynek „Krążownika Wielopole” też już od kilku lat nie jest siedzibą „Dziennika Polskiego”, choć był nim od zawsze. Czy ktoś to w ogóle zauważył? Niedawno na sprzedaż poszła nawet… Poczta Główna. I znalazł się chętny. Na parterze ma podobno pozostać placówka pocztowa, ale jakoś tak…dziwnie. Chodzą słuchy o możliwej sprzedaży monumentalnego gmachu dyrekcji PKP przy placu Matejki. Wkrótce swoją siedzibę przy ulicy Dunajewskiego opuści IPN. Instytucje działające w tych miejscach od dekad, a nawet (jak Dyrekcja Kolei) od XIX wieku, przeniosą się gdzieś indziej. Tak jak zniknął „Empik” z Rynku (ten „duży”, przy kościele Mariackim), jak zniknęły inne historyczne księgarnie, apteki… Najsłynniejsze okno Krakowa („Franciszkańska 3 – jakby się kto pytał”), nie jest już oknem – zastąpiła je mozaika. Nawet utrwalone w świadomości krakowian nazwy przystanków zmieniono – nie wysiądziemy już na przykład na „Basztowej LOT”, zresztą i biuro tego przewoźnika stamtąd zniknęło. Przystanek „Dworzec Główny” stał się po gorącej dyskusji „Teatrem Słowackiego”. Powstanie za to w centrum nowy mini-park, na działce między ulicą Karmelicką a Dolnych Młynów. Kto by pomyślał, że kilkaset metrów od Rynku da się wyczarować jakąkolwiek przestrzeń pod trochę zieleni? Czekamy też na zagospodarowanie dawnych hoteli „Forum” i „Cracovia” – coś ktoś kiedyś w końcu z nimi chyba zrobi (?). Nad Wisłą ma powstać (w bliżej nieokreślonej przyszłości, co prawda) nowoczesny kompleks obejmujący m.in. nową Filharmonię i siedzibę Akademii Muzycznej. I to wszystko w centrum miasta! W centrum Krakowa, gdzie podobno wszystko już zabudowano i utrwalono.

Małe podsumowanie

To oczywiście lista pobieżna, taka „z głowy”, lista rzeczy, które wydały mi się szczególnie istotne, które w pojedynkę wiosny nie czynią, ale skumulowane razem mogą robić wrażenie. Przynajmniej na mnie zrobiły – jak się nad tym zastanowiłem. Dużo tych zmian, czy mało? Nie mnie oceniać. Tekst niniejszy nie ma być laurką dla włodarzy miasta („Patrzcie jak pod rządami tych, a tych miasto pięknie się rozwija!”), ani też ich krytyką („Patrzcie, co oni zrobili z tym miastem, zabudowują co się da!”), tylko po próbą zwrócenia uwagi na zmieniającą się rzeczywistość. Zmieniającą się – nawet w Krakowie – szybciej, niż nam się to wydaje. Jakie wnioski zatem na koniec? Jakieś miałem, ale wyleciały mi z głowy. Niech każdy wyciągnie sobie swoje własne. Do następnego!

KATEGORIE WPISÓW NA BLOGU

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *